wtorek, 8 października 2013

Lustro o trzech obliczach... czyli moja historia z decu

Historia tego lustra zaczyna się tam gdzie i moja przygoda z decoupagem... 




Około półtora roku temu kiedy zapoznawałam się z techniką decoupagu zakupiłam lustro w IKEI w celu wypróbowania zastawu startowego, który został przeze mnie zamówiony w sklepie hobbistycznym. Czytając pilnie wszystkie wskazówki, jakie znalazłam na forach tematycznych przystąpiłam do ozdabiania. Tak jak zapewne większość na początku swojej drogi z decu zainteresowałam się krakiem jedno składnikowym. Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedziałam ja to nakładać dlatego efekt końcowy był taki a nie inny. 



Lustro z owym krakiem dziś pozostaje wspomnieniem jedynie na zdjęciu.

We wakacje zgłębiałam różne techniki i oglądałam wiele filmów instruktażowych na YouTube, moją uwagę przykuła szczególnie technika mix media, która głównie wykorzystają scraperki w art jurnalach czy w pracach na kanwie 
Na pewno jest to coś co chciałabym spróbować w przyszłości poza decoupagem.

Wykorzystując moje "stare lustro" postanowiłam popróbować mieszania różnych produktów i technik. Pomysł był fajny jednak bark doświadczenia w tej dziedzinie i dość szybka praca nie przyniosła zbyt dobrych efektów końcowych. 







 Praca którą zrobiłam w zasadzie w jeden wieczór przetrwała do ran. 
Udało mi się jej zrobić parę zdjęć jednak po chwili została zdarta prawie do zera.

Tak wyglądała po intensywnym ścieraniu wielu warstw.


Po nałożeniu podkładu, udało mi się wyrównać całość. 



Takie czyściutkie bielutkie przeleżało dwa miesiące i ostatnio doczekało się nowego wcielania. (mam nadzieję, że ostatecznego) 

Po wielu przejściach z lustrem, chciałam aby miało ducha starej rzeczy, jednak na tyle by pozostało proste i jasne.
Zdecydowałam się na styl shabby schic.



Jako, że na tym przedmiocie ciągle próbuję i uczę się to i tym razem nie odmówiłąm sobie spróbować czegoś nowego. 
Coś co zawsze podziwiam i zazdrościłam u innych to piękne kształtne reliefy wykonane konturówką. 

Konturówkę miałam, znalazłam ciekawe wywijasy i w zasadzie bez żadnych prób wykonałam wzorki. 
Nie były idelane i jak się okazało po wyschnięciu biała farbka stała się przeźroczysta. 
Pomalowałam na ciemno i przetrałam świeczką, a później znów biała farba i przetracie papierem ściernym.


Wewnętrzne kreski zostały zrobione na samym końcu co okazało sie błędem, gdyż musiałam lekko białą farbą je poprawić.

Środek zdecydowałam się wypełnić jasnym tłem nutkowym. 
Całość dość mocno przetarta i wykończona na mat.






Na zdjęciu na wprost widać dokładnie jak linie są krzywe. 
Zewnętrzne, które robiłam najpierw były "od ręki" a wewnętrzne od linijki. Efekt taki a nie inny. 
W następnej pracy bardziej postaram się o precyzję. 







18 komentarzy:

  1. Wysmażyłam Ci taki długi i wzruszający komentarz i mi go wcięło :)
    W skrócie było o tym, że masz Dziewczyno zacięcie do tego lustereczka. Mnie podoba się zarówno ostatnie wcielenie, jak i to z motylkami - lubię takie bogactwo kolorów i technik.
    A pierwsze ... :) Tak każdy zaczyna - krak i kwiatki, więc też nie ma się czego przyczepić :)
    pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, ja też mam takie ikeowskie lustro na którym ćwiczyłam nalepianie motywów, nie obyło się bez dziury :) Leży w szafie i tez czeka na renowację.

    Reliefy jak na pierwszy raz wyszły ci bardzo ładnie, musiałam się dobrze przyglądnąć, by zobaczyć jakieś krzywizny. Widać, że rękę masz spokojną, nie drżącą :)

    Lustro z motylami też było ładne, ale obecne...super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne lustro poczyniłaś, ale szczerze mówiąc mnie najbardziej podoba się wersja z motylami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Krak jak na pierwsze kroki z decu wyszedł Ci świetnie, ja bym umarła ze wstydu, gdybym miała pokazać publicznie swoją pierwszą pracę z krakiem (przyznaję, że do moich ulubionych technik krak nie należy). Ogólnie wszystkie wcielenia lustra mi się podobają, ale najbardziej te z motylami, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyszłam jak obiecałam i obejrzałam wszystko dokładnie.
    Zawiodła Cię wyczytana metoda, tak? No, ale po co te nerwy!
    Już sobie wyobrażam jak zdzierasz kolejne warstwy i klniesz na czym świat stoi.
    Zupełnie niepotrzebnie.
    Na początku takiej pracy zawsze zaklej taśmą lusterko, bo upaprać je łatwo, a jest niskiej jakości i po intensywnym myciu zostają rysy.
    Zachciało Ci się turkusów, bo wyrastają wszędzie jak grzyby po deszczu.
    Zaraźliwe są, nęcą, ale to trudny kolor do nauki.
    A że Ty ambitna bestyjka jesteś to się na nie porwałaś.
    I bardzo dobrze! Pewnie, że widać co Ci się może nie podobać, bo i może za mało równo, a może wręcz za mało nierówno, ale kto to wie? ;)
    I złoto siadło, a gdzie indziej gdzie siąść miało to biegało, ale kto to wie, pytam się?
    Dzięki temu wszystko jest dynamiczne, soczyste, żyje i ma jakąś energię.
    Zastanawia, budzi zainteresowanie i powoduje, że zatrzymujemy na nim wzrok.
    Najnowsze lusterko jest bardzo poprawnie wykonane.
    Przetarta biel, reliefy i nuty.
    Aż tyle czy tylko tyle?
    Oceń sama.
    Takich prac w stylu shabby schic są miliony.
    Lusterko w turkusie z motylami było jedno jedyne na całym świecie.
    I ja bym go wolała poprawić niż zamienić na inne.
    P.S. No to kiedy jedziesz do IKEI po nowe lusterko? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym niebieskim to tak wyszło, nie wyszło.... Jesli chodzi o nierówności to były zamierzone, zamiast podkładu zastosowałam pastę strukturalną a później nierówno nakładałam kawałeczki ze starej książki, żeby zrobić ciekawą fakturę. NIe wyszło bo nie rozćęczyłam wytsrczająco farby, która zakrywa wszytskie fajne rzeczy, które działy się pod spodem. Próbowałam ścierać ale nie wyglądało to za dobrze.
      Była to zabawa, nauczyłam się co i jak ale zamiast poprawiać lubię mieć od razu dobrze.

      Ostatnia wersja, prosta i nie ekstrawagancka.. chyba potrzebowałam takiej odmienności dla tego lustra i dla siebie. Lubię proste rzeczy :)

      Lustreka nie zaklejałam taśmą bo służy mi do ćwiczeń, co innego gdybm dla kogoś robiła hehe, pamiętam o takich rzeczach.

      Dzięki Olinto za Twoje słowa, wiele dla mnie znaczą :)

      Usuń
    2. Eksperymenty i nauka - to jest to co uwielbiam i cenię sobie dużo bardziej niż odbębnienie kolejnej, nudnej pracy. I chwała CI za to, że porywasz się na nowe rzeczy, a nie tkwisz tylko na jednym poziomie.
      Ty jesteś najlepszym przykładem, że jak się chce to można zgłębiać tajniki decou bez końca.
      Ale czasem odpuść. Perfekcja przyjdzie z doświadczeniem. Dobrze jak widać, że praca wyszła spod ludzkiej ręki, a nie z fabryki.
      Ech, no mówię, że ambitna bestyjka z Ciebie i zdania nie zmienię. :)))
      Lusterko już zostaw jako skończone, a nie ćwiczebne, bo szkoda by było jakbyś znowu je odarła ze "skóry". ;)

      Usuń
  6. babajaga05 - decoupage i inne ...8 października 2013 23:25

    Bardzo mi się podoba ta ostateczana wersja lusterka. Wyszło ślicznie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Długa ale jakże owocna metamorfoza :) . Bardzo mi się podoba w tej ostatecznej wersji . Jest uniwersalne i klasyczne . Będzie komponowało się dobrze w każdym wnętrzu . Brawo !

    OdpowiedzUsuń
  8. Eksperymenty!
    Eksperymenty i nauka!
    Właściwie to ja mogę się tylko podpisać pod tym co napisała Olinta (dobrze, że była przede mną,to już nie muszę nic pisać, bo napisane zostało, a ja się zgadzam w 100 procentach z Ćmolintą :P)

    A co do lusterka - ja kocham, uwielbiam mixed media! I drugie lusterko podoba mi się naj, najbardziej, było absolutnie jedyne w swoim rodzaju i wielka szkoda, że odeszło w niebyt...

    OdpowiedzUsuń
  9. zawsze warto próbować czegoś nowego...
    dziękuje za udział w moim candy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. od czego by tu zacząć... od początku - bardzo żałuję, ze zlikwidowałaś to turkusowe cudeńko. Ciekawa, nieordynarna praca była :(
    Białej wersji lusterka też niczego nie brakuje, jest śliczne ale turkusowe...miało w sobie to coś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak czytam Magdo to jak bym siebie widziała końcowa wersja jest bardzo ładna ja również mam ciągle jakieś problemy z decu ale lubię tę technikę pa buziaki Maria

    OdpowiedzUsuń
  12. mnie sie podoba każda wersja...;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wersja ostateczna najlepsza.
    Tamte zostały jedynie wspomnieniem, ale i dobrym doświadczeniem,suma sumarum nie ma tego złego...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam efekty pracy z decu...ja nie mam na razie cierpliwości. Zaczęłam teraz przygodę z filcem...wełną:) Zapraszam na swojego BLOGA: www.decolikeswhite.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dla mnie - wersja turkusowa i z nutami. Są bardzo ładne .
    Jak czytałam post to jakbym widziała siebie :) Mam tak dość często. Jakiś przedmiot wydaje się skończony i nagle ja jak pomysłowy Dobromir - jedno spojrzenie , błysk pomysłu i już zmieniam , poprawiam.
    Właśnie teraz wzięłam "w obroty " kosmetyczkę :)
    Niebawem pochwalę się u siebie wpisem.
    Pozdrawiam serdecznie , Basia :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...